Krystyna Reinfuss -Janusz – kustosz Muzeum Etnograficznego im. Seweryna udzieli w Krakowie, Prezes Oddziału Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego w Krakowie.

Projekt realizowany w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.

Malwina Żyła:  Dawniej kobiety miały wiele obowiązków związanych z prowadzeniem gospodarstwa i opieką nad dziećmi. Jak w takim razie znajdowały czas na sztukę ?

Krystyna Reinfuss – Janusz: Rzeczywiście, nie każdy miał czas na działania artystyczne. Dlatego też tworzyły, w naszym rozumieniu tego słowa, osoby, które nie były akceptowane, czy wręcz były wykluczone ze społeczności wiejskiej-  chore, ułomne, żyjące w “swoim świecie”. Tacy ludzie tworzyli głównie dla siebie, stąd obrazy są prymitywne, pełne wolności, intensywnych barw. Była to twórczość swobodna, prymitywna, o  szerokiej tematyce. Takie są np. dzieła Nikifora Krynickiego. Naszym lokalnym przykładem jest pochodząca z Zielonek malarka Katarzyna Gawłowa . Dzięki staraniom Mieczysława Górowskiego i Jacka Łodzińskiego w latach 70. było o niej głośno, miała nawet swój wernisaż w naszym muzeum. Oprócz malarek spotkamy też rzeźbiarki.

 M.Ż. A co było najchętniej przedstawiane? Jakie motywy dominują?

 Krystyna Reinfuss – Janusz Odrzucenie przez współmieszkańców wsi skutkowało zwrotem ku wierze. Dlatego też w twórczości dominują tematy religijne, często uczucia matczyne były przelewane na obrazy maryjne. Znajdziemy też przedstawienia wsi z jej tradycjami i obrzędami.

 M.Ż. Ale po wojnie wieś zamarła…

Krystyna Reinfuss – Janusz Dlatego władze podjęły próbę odrodzenia i podtrzymania tradycji i sztuki ludowej. Wzrosła liczba jarmarków, na których chętnie oprócz obrazów sprzedawano rzeźby i figurki. Wystarczy wspomnieć krakowski Emaus w drugi dzień świąt Wielkanocnych czy odpust w Kalwarii Zebrzydowskiej 15 sierpnia, na którym powodzeniem cieszyły się rzeźby Chrystusa Padającego. Tradycją Emaus był zakup figurki Żyda, który miał zapewniać pieniądze jego posiadaczom. Oprócz jarmarków i targów zaczęto organizować regionalne i krajowe konkursy, w których temat był z góry narzucany. Przede wszystkim były one świeckie, możemy więc dziś podziwiać ludowego Kopernika, kult pracy, targi, kościoły czy sceny z polowań. A przed wojną obrazy, a zwłaszcza te na szkle bardzo rzadko nie miały treści religijnej..

 M.Ż. Malarstwo na szkle chyba nie należy do łatwych technik. Było popularne?

 Krystyna Reinfuss – Janusz I to jak! Zwłaszcza w XIX wieku chętnie ozdabiano chaty takimi obrazkami, w  XX wieku niemałą sławę zdobyła Ewelina Pęksowa z Zakopanego. Jej prace były też przedstawiane w wielu krajach za granicą. Jej synowa Jolanta także jest twórcą ludowym i  zajmuje się tą sztuką.

 M.Ż. Czy współcześnie mamy wielu twórców ludowych?

Krystyna Reinfuss – Janusz Obecnie, w Polsce funkcjonuje wiele zrzeszeń, fundacji i przede wszystkim Stowarzyszenie Twórców Ludowych. Należy jednak sprecyzować sam termin – twórca ludowa – co staje się coraz trudniejsze. Niegdyś twórcą ludowym był człowiek niewykształcony w tym kierunku, prosty, tworzący tak, jak podpowiada mu serce. Obecnie można jeszcze takich spotkać, ale jest ich coraz mniej. A jeżeli pani zapisze się na kurs koronczarstwa klockowego, to już jest pani twórcą ludowym? Albo czy kowal, otwierając działalność gospodarczą i wykonując ozdobne okucia w stylu przedwojennym jest twórcą, czy rzemieślnikiem?

 M.Ż. Więc jaką rolę spełnia Stowarzyszenie?

Krystyna Reinfuss – Janusz Bardzo pozytywną, jeżeli chodzi o dbałość o pamięć i ocalenie przez zapomnieniem. Roztacza opiekę  nad ginącymi zawodami – o zduństwie, bednarstwie czy garncarstwie kolejne pokolenia mogą mieć małe pojęcie. Podobnie rzecz się ma z mniej znanymi regionalnymi strojami ludowymi, które stopniowo zanikają, a przecież warto jest je zachować. Ponadto fundowane są stypendia i pomoc dla artystów i twórców. Niestety, po transformacji Stowarzyszenie boryka się z problemami finansowymi i brakiem funduszy.

M.Ż. Ciekawe, przecież pieniądze unijne leją się szerokim potokiem…

Krystyna Reinfuss – Janusz Tak, to prawda, jednak Stowarzyszenie nie może z nich korzystać na taką skalę jak np. Lokalne Grupy Działania, które na wsiach często spełniają rolę dawnych Kół Gospodyń Wiejskich i  tak jak wtedy, dziś najczęściej skupiają kobiety. Dzięki współpracy między gminami tworzone są takie grupy, które zbierają informacje o dawnych tradycjach, strojach czy potrawach na lokalną skalę. Ich projekty są chętnie finansowane, gdyż Unia Europejska propaguje takie działania i zachowanie dziedzictwa narodowego jest jednym z filarów jej polityki kulturowej.

M.Ż. Kto tworzy te grupy?

Krystyna Reinfuss– Janusz W większości przypadków są to starsze panie, które mają dużo czasu i chcą zaangażować się w jakieś działania by owocnie go spożytkować. Często dopiero w wieku emerytalnym mają czas na spełnianie swoich pomysłów czy oddanie się pasjom. Dzięki nim LGD funkcjonują prężnie, rozpisywanych jest wiele projektów, które refunduje Unia. Po każdym takim projekcie pojawia się też publikacja, w której znajdziemy jego rezultaty, ale też  materiały archiwalne i wspomnienia co ma dużą wartość dla kolejnych pokoleń. Minusem jest mały nakład tych publikacji, przez co trudno do nich dotrzeć.

M.Ż. Jeżeli już mowa o publikacjach może poleci Pani jakieś lektury o kulturze i twórczości ludowej naszym Czytelnikom?

Krystyna Reinfuss – Janusz Z czystym sumieniem mogę ich odesłać do wydawnictw Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, które ma ogromny wkład w zachowanie naszej spuścizny.  PTL wydaje 3 czasopisma i wiele serii wydawniczych. To prawdziwy skarbiec etnograficzny. Towarzystwo wydało też ponad 60 tomów dzieł Kolberga, chyba najsłynniejszego polskiego badacza. Warto zauważyć, że rok 2014 jest rokiem właśnie Oskara Kolberga.

M.Ż. Jeżeli kultura jest babą to jestem pewna, że i na tym polu kobiety wiele dokonały:)

Krystyna Reinfuss – Janusz Oczywiście! Wspomnianemu Kolbergowi pomagała siostra jego kolegi, także badacza, Józefa Konopki, Antonina Konopczanka. Przepisywała jego notatki, sama też prowadziła badania terenowe i zbierała materiały. Zapalonym etnografem była Stefania Ulanowska, która część swoich badań poświęciła krakowiakom. Często to kobiety były kolekcjonerkami – Helena Dąbczańska była posiadaczką ogromnej kolekcji, którą następnie podzieliła i obdarowała nią kilka muzeów, m.in poznańskie, krakowskie, terespolskie. A są to eksponaty niezwykle cenne, zwłaszcza te pochodzące z Pokucia i Huculszczyzny. Jakie ciekawostkę mogę też powiedzieć, iż pierwszy dyrektor naszego Muzeum, Seweryn Udziela zatrudniał w nim swoje córki, które, co ważne, chętnie mu pomagały.

Dziękuję bardzo za rozmowę:)