Aleksandra Rózga – współtworzy pracownię Manufaktura Sanok, w której projektuje unikatową odzież pod marką RUUZGA (www.ruuzga.pl), zajmuje się wzornictwem ludowym, wycinanką i linorytem, od kilkunastu lat współpracuje z U.L.R.A w Woli Sękowej (dawny Wzdów), grupą artystyczną MOKSHA z Ukrainy, Stowarzyszeniem Inicjatywa Kulturalna „Niech Będzie” w Ełku, Stowarzyszeniem „De-Novo” w Dynowie, a także wieloma innymi niezależnymi twórcami oraz formacjami muzycznymi.
Projekt realizowany w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.
(wywiad w ramach kampanii www.facebook.com/Kulturajestbaba)
W wywiadzie wykorzystano fot. M.Stępkowska, K.Prajzner i R. Mikulski
Jak zainteresowałaś się kulturą etno?
Zaczynałam od fotografii – to były głównie portrety. W ogóle, interesuje mnie człowiek. Fascynuje. Dzięki temu trafiłam do Wzdowa – ktoś powiedział mi, że w okolicy Bieszczad jest taka nietypowa szkoła fotografii. Chodziło o Uniwersytet Ludowy Rzemiosła Artystycznego. Tam narodziła się moja świadomość estetyczna.
Co tam robiłaś?
Przez trzy lata tkałam, lepiłam z gliny, rzeźbiłam w drewnie i próbowałam haftować. Szydełko prędko zamieniłam na dłuta. Była historia sztuki (jeździliśmy wtedy na zajęcia do Muzeum Historycznego w Sanoku) była też wiklina (zainteresowały mnie przede wszystkim żywe formy rosnące) ale przede wszystkim było tam ogromne poszanowanie tradycji i sztuki ludowej. Jako punktu wyjścia. Nie tylko do estetyki i dla twórczości. Do człowieka w ogóle. Od i do.
Co ciekawego znalazłaś dla siebie w kulturze ludowej?
Język symboli, magię prostych elementów zakomponowanych w ornamenty. Alfabet, przy pomocy którego można rozczytać niejedną opowieść ale także swoją historię. Skąd przybywamy, kim jesteśmy… Czy to nie są znajome pytania? Czy na te pytania nie szuka się odpowiedzi bez względu na narodowość? To, dokąd zmierzamy, okazuje się zazwyczaj po drodze, a trudy drogi łatwiej znosić, gdy się wie, kim się jest.
A element kobiecy? Jak odzwierciedlał się on w kulturze naszej wsi?
Nie wiem tego dokładnie.. to pytanie dobre dla uczonych etnografów. Ja wciąż jestem uczennicą i moja wiedza jest raczej emocjonalna. Czytam obrazki, słucham dźwięków, przeżywam spotkania. Uczę się intuicyjnie i idę intuicyjnie.
A co w tym temacie kojarzy ci się przede wszystkim?
Pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy jest dźwiękiem. To śpiew. Kobiecy. Stadny. Przy wspólnej pracy, na weselach i pogrzebach, przy okazji cyklicznych świąt. W śpiewaniu kołysanek… Gdy słyszę pieśń „Koło mego ogródeczka zakwitła mi jabłoneczka” widzę młodą, dojrzewającą dziewczynę. Potem dopiero widzę wycinanki przedstawiające kobiety w kręgu, czy szeregu.
Coś jeszcze?
Naturalnie ważny był strój i z pewnością niejeden etnograf mógłby się rozpisać w tym miejscu. Ale nie ja. Choć zajmuję się tworzeniem strojów, staram się nawet ustalać kroje, to zajmuję sie przede wszystkim grafikami na odzieży.
A czego możemy się z naszej tradycji nauczyć?
Jest tam jasny przekaz. Naturalnie czytelny. Przypomina o tym co elementarne i nieodłączne, to co dla wielu jest wspólne. Ale także podkreśla odrębność. Potrzebujemy przecież poczucia przynależności i wspólnoty, ale jednocześnie lubimy się wyróżniać.
Opowiada o przenikaniu świata ludzi i przyrody. O symbiozie, którą postęp cywilizacyjny zdecydowanie zaburzył. I kiedy mamy już niemal wszystko: medycynę, naukę, władzę nad światem przyrody, i te wszystkie wysoko rozwinięte technologie, i kiedy tak bardzo żyjemy jedną nogą w Internecie, zaczynamy odczuwać jakiś brak. Jest to właśnie potrzeba powrotu do tradycji, zharmonizowania jej ze współczesnością, potrzeba równowagi pomiędzy robotyką a technologią „handmade”. Doceniamy powidła babci, cieszymy się, gdy uda nam się upiec chleb. Szukamy wsparcia i potwierdzenia, że wciąż jesteśmy ludźmi. Mamy jakąś historię, dorobek. Jakąś (już za sobą) drogę.
Czy etno w dzisiejszej modzie, sztuce jest zauważalne, popularne?
Oj chyba nawet bardzo! I to w bardzo różnych obszarach i niestety, na różnych poziomach.
Przez muzykę i sztuki plastyczne, po literaturę. Wzornictwo ludowe cieszy się dużą popularnością w sztuce użytkowej. Powstaje coraz więcej grup muzycznych, które swój repertuar opierają głównie na utworach tradycyjnych. Odtwarzają, by przekazać dalej w możliwie najbardziej autentycznej formie, inspirują się, aranżują. Często niestety ze słabym skutkiem. Ale to zjawisko dotyczy nie tylko muzyki.
Czemu się tak dzieje?
Wzory ludowe należą do wszystkich, jak np. studnia we wsi. Jedni będą dbać o dobry smak wody, inni chcą się jedynie napić. I nie ma raczej w tym nic strasznego, po prostu uważam, że bez sensu jest tę wodę tak bezmyślnie rozchlapywać.
Czy warto propagować nawiązania do tradycji?
Na pewno nie jakkolwiek – tylko w dobry sposób, dobrym i rzetelnym przykładem. Czerpiąc inspiracje ze źródła, czyli z etnografii – trzeba robić to ostrożnie, unikając przypadkowości i udawania. Bezmyślnej stylizacji. Ale też bez faszyzmu Korzystajmy, cieszmy się i chwalmy, bo naprawdę mamy czym, ale poświęćmy tematowi tradycji i ludowości trochę więcej niż chwilę powierzchownego zachwytu, i możliwości skorzystania z darmowego wzornika.
——————
Materiał wykonany w ramach kampanii Kultura jest Babą. Projekt „Kultura jest Babą. Od marginalizacji do upodomiotowienia” korzysta z dofinansowania w kwocie 60 tys. złotych pochodzącego z Islandii, Liechtensteinu i Norwegii w ramach funduszy EOG Celem projektu jest zwalczanie dyskryminacji i stereotypów dot. kobiet wiejskich.