Rozmawiamy z Justyną Posiecz-Polkowską, absolwentką ASP w Gdańsku, która zajmuje się malarstwem ściennym w przestrzeni publicznej, która niedawno przeprowadziła się na Podkarpacie. Jest twórczynią muralu na ścianie Galerii Krakowskiej. Współpracowała także przy pracach na ścianach w Gdańsku, Kiszyniowie czy Bukareszcie. Teraz zabiera się za ożywienie artystyczne przestrzeni małej wsi Gorajec na Roztoczu

Zapraszamy na: www.facebook.com/Kulturajestbaba

Projekt realizowany w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.

.

justyna3

Justyna w pracy. fot. Wojciech Woźniak

Skąd pomysł na zrobienie muralu na wsi?

Nie uważam żeby mural przynależał tylko do przestrzeni miejskiej, był dla nich zarezerwowany. Bardzo zależy mi na tym, aby pokazać, że tereny wiejskie, pozornie zapomniane, te skąd ludzie młodzi emigrują na studia do dużych miast, są źródłem inspiracji i odgrywają istotną rolę w poznawaniu własnej tożsamości. Chcę zrobić mural na wsi nie tylko po to, aby zdobił piękny krajobraz. Zresztą nie mam szans z naturą 

Jednak zasada kontrastu – mural a przestrzeń wiejska jest pociągająca, ale chyba niewystarczająca jako powód. Mój projekt „Osnowa i wątek czyli historia pewnego obrazu” jest szerszy – mural w Gorajcu będzie tylko jego częścią, przede mną także wystawa moich obrazów w Muzeum Rzemiosła w Krośnie.  

mural1Mural Justyny w Krakowie

Co będzie prezentować twoja praca?

Tematyka muralu związana będzie z wsią oczywiście, między innymi nawiązywać będzie do tzw. „ginących zawodów”, czyli współcześnie niepotrzebnych. Bibułczarki czy koronczarki nie przystają do dzisiejszego świata. Niesamowite, że kiedyś to były znaczące profesje, a dzisiaj mogą wydać się nieco absurdalne. Ludzie naprawdę zajmowali się zaskakującymi rzeczami.

Chciałabym zwrócić uwagę na różnorodność i wielokulturowość w szczególności obszarów wiejskich i pokazać je jako żywe źródło inspiracji również dla młodych, współczesnych twórców. Pomyślałam, że za pomocą obrazów stworzę taką subiektywną mapę miejsc, historii i ludzi i spróbuję zapytać, czy pewne wartości da się odczytać w kontekście współczesności. Ostatnio szczególnie interesuje i fascynuje mnie temat rzemiosła artystycznego: wszelkie tkaniny, kilimy, gobeliny, przedmioty codziennego użytku.

justyan2

fot. Wojciech Woźniak

A czy sądzisz, że mural w ogóle pasuje do przestrzeni wiejskiej?

Nie wiem, czy mural jest bardziej miejski czy wiejski? Można by spojrzeć na to tak, że tradycja zdobienia domów wewnątrz i na zewnątrz na wsiach, w sposób przeróżny, sięga niepamiętnych czasów. Z drugiej strony festiwale muralowe pączkują w miastach jak grzyby po deszczu. Moim zdaniem każde sensowe działanie jest ok. I na wsi i w mieście.

A jak znalazłaś Gorajec?

Temat mojego muralu krążył gdzieś wokół mnie i poszukując inspiracji dowiedziałam się o Folkowisku – grupie rozrzuconych po Polsce i świecie osób, które na totalnym pustkowiu pięknego Roztocza potrafiły wskrzesić to co już dawno było zapomniane.

Przemierzyłaś w poszukiwaniu swojej pasji niemal całą Polskę wzdłuż i wszerz. Możesz opowiedzieć coś więcej o swojej wędrówce?

Pochodzę z Podkarpacia, z domu wyprowadziłam się w wieku 15 lat. Kolejne 5 lat spędziłam w liceum plastycznego z internatem w Nałęczowie. Pomimo tego, że uwielbiam góry i zawsze myślałam, że będę się przemieszczać raczej w ich kierunku, na studia wyjechałam do Gdańska, gdzie mieszkałam prawie 9 lat. Teraz znowu wróciłam na Podkarpacie, tylko z trochę inną świadomością:) Mniej więcej równolegle przebiegała moja podróż „mentalna” i światopoglądowa. Teraz tutaj mieszkam i chciałabym tu zrealizować pewne pomysły, których murale są częścią, ponieważ dotyczą one tego regionu. Przez ten rok udało mi się poznać wiele kreatywnych osób, które chcą działać. Na przykład akcja „Stacja Sanok”- oby więcej takich „stacji” na Podkarpaciu!

Jak to się stało, że wyszłaś ze sztuką do przechodniów, na ulice?

Na ASP wybrałam pracownię malarstwa ściennego, która ma bogatą tradycję. Wybór pracowni na studiach w dużej mierze zdeterminował to co działo się potem, a środowisko, w którym się znalazłam artystycznie jakoś mnie ukształtowało. Gdy byłam jeszcze na studiach, w Gdańsku powstała GSM – Gdańska Szkoła Muralu, która działa głównie na gdańskiej dzielnicy Zaspa – największej galerii muralowej w Europie. Byliśmy pierwszym rocznikiem GSMu i poprzez realizacje, stosunkowo w krótkim czasie zdobyliśmy duże doświadczenie i świadomość tego po co i dlaczego działamy w przestrzeni publicznej.

Co jest najciekawsze w takim działaniu?

Nie jest to dla nas tylko praca, ale też po prostu fajny sposób spędzenia czasu razem. Chyba przez to mam takie pozytywne podejście i praca na ścianie nie kojarzy mi się tylko z wycieńczającym bieganiem po rusztowaniu w upale. Pamiętam dużo ciekawych historii z realizacji – sporo emocji wzbudzał fakt, że na ścianie pojawiały się dziewczyny, które w kaskach i odzieży ochronnej dźwigały wiadra farby po rusztowaniu – jeden z panów uznał nas za żeńską ekipę remontową i chciał nas umówić na remont mieszkania.

Czy nie jest to ciężka praca?

Wbrew pozorom mural wydaje mi się mniej absorbujący niż malarstwo sztalugowe. W malarstwie jest się bardziej samotnym i skupionym na sobie. Dla mnie bardzo ważne jest to, że mural realizujesz z ludźmi i równocześnie, kiedy działasz w przestrzeni publicznej, chcąc nie chcąc, wciągasz w to przechodniów. Podczas realizacji jesteś jednocześnie obserwatorem tego, co dzieje się dookoła, rozmawiasz z innymi. Ludzie zatrzymują się, pytają dlaczego, po co, czasem za czyje pieniądze. Mają niekiedy cenne uwagi i ciekawe interpretacje. Takie bezpośrednie obcowanie, na zasadzie akcji-reakcji, daje ci pewną świeżość i dystans do tego co robisz. Poza tym mural wydaje mi się pomimo swojej rosnącej popularności, naprawdę wciąż niewyczerpaną formą wypowiedzi, która ma tę siłę i przewagę, przez to, że bezpośrednio „dotyka „przestrzeni publicznej”. Zupełnie inaczej działają prace na zasadzie kiedy istnieją w przestrzeni galerii.