W poszukiwaniu Kresowej Osady przejeżdżamy przez długą przygraniczną wieś Basznia Dolna. W pamięć nie zapada zbyt wiele – przydrożny krzyż sprzed 200 lat, stara stacja kolejowa na którą przyjeżdżają może dwa pociągi dziennie.
Projekt realizowany w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.
Obok stacji skręcamy i w miejscu, gdzie jeszcze jakiś czas temu było puste pole stoi nasz obiekt docelowy – kilkanaście budynków, praktycznie samoistne osiedle, z jednej strony skansen (ze starą chałupą i karczmą i ze świeżo postawionym dworkiem), a z drugiej żyjąca i budująca się osada (z warsztatami, gdzie pracuje garncarz i szklarz).
Wita nas tam Anna, działaczka lokalnego Stowarzyszenia, która wzięła sprawy w swoje ręce i włączyła się w powstawanie tego miejsca. Pokazuje nam osadę, opowiada z pasją o wszystkim co widzimy. Mówi jak powstawały budynki, jak wytrwale dobierali kwiatki na ogródek. Pytamy, czy zna każdą z roślinek rosnącą na terenie Kresowej. – Pewnie – śmieje się. – Znam każdą doniczkę, każdą deskę w chałupach. Wiem skąd każdy przedmiot został przywieziony, od którego gospodarza. – mówi. Eksponaty w starej chałupie rzeczywiście mają swój klimat. – Teraz, gdy wchodzę do kogoś od razu szukam starych rzeczy. Pojechaliśmy ostatnio do domu szewca po maszyny Singera, które chciał nam przekazać. Od razu zauważyłam stare ramy okienne, firanki, które oczywiście od niego wydębiłam. – mówi Anna.
Oprowadzając nas już po muzeum, z oryginalnymi szkłami i żyrandolami wykonywanymi kiedyś w sąsiedniej wsi, Ania opowiada jak ruszyła z działaniem w tym miejscu: – Wszystko zaczęło się od organizacji Festiwalu Kresowego Jadła. Później urządzaliśmy pierwszą chałupę, szukaliśmy starych mebli do niej – i to mnie wciągnęło, zaczęło mi się to podobać. Minęło trochę czasu i teraz cudownie jest patrzeć, jak to wszystko rośnie, żyje.
Szukając wspólnie wiejskiego zespołu, który mógłby przyjechać na Folkowisko, zaczęliśmy rozmawiać o kobietach w gminie, w której pracuje Ania. – Większość aktywności na terenie naszej gminy wychodzi od strony kobiet. – mówi. Potwierdza to na przykład liczba kół gospodyń wiejskich, które działają w większości (17 na 23) sołectw gminy. – Panowie są raczej na uboczu, nie licząc Rady Gminy, gdzie jest tylko jedna kobieta. Ale za to w naszej gminie są już cztery sołtyski. Jeśli popatrzeć szerzej, to wszelkie oddolne akcje wychodzą właśnie od strony kobiet. Mężczyźni raczej tonują, stopują. Chociaż jak już się włączą, coś im się spodoba to brną w to. Ale trzeba ich naganiać kijem” – śmieje się Anna. Ciekawe jest jej wyjaśnienie tego faktu – Powodem jest brak jakiegokolwiek innego zajęcia. Kobiety do aktywności społecznej pcha chęć oderwania się od domu, od codziennych, ciężkich obowiązków. – mówi, z czym bezsprzecznie się zgadzamy.
Kolejny raz w Baszni pojawiamy się 2 maja, na wspólnej akcji Stowarzyszenia Folkowisko i Kresowej Osady. Tym razem jest dużo głośniej, ludniej i weselej. W starej stodole – kilkadziesiąt par kręci oberki na warsztatach tańców tradycyjnych. Chałupa drży od głosów Bab – zespołu młodych dziewcząt odtwarzających słowiańskie śpiewy. W lesie harcerze uczestniczą w grze wiejskiej. Ania zaś biega po całym terenie – lepi pierogi, wita gości, rozmawia z oficjelami. A osada rośnie w oczach.